Kontakt:
adamus@poczta.fm
Pamięci Grzesia słów kilka...


Cukrownia "Wielun" 17 lutego 2023 roku.


Jakiś czas temu odbył się pogrzeb Grzegorza Jabłonowskiego.
Grzesia, bo jako Grzesiu był znany wśród mieszkańców Cukrowni, w której mieszkał przez całe życie. Ten potężny, ponad sześćdziesięcioletni mężczyzna miał duszę kilkuletniego dziecka i dzieckiem pozostał do śmierci. Przez wiele lat opiekowała się nim mama, bo ojciec zmarł wcześnie, oraz przyszywane babcie. Potem pieczę nad nim sprawował brat Paweł, a po jego śmierci Grzesiu znalazł dom w Ośrodku Pomocy Społecznej.

Pomimo, a może właśnie dlatego, że miał duszę dziecka, był w Cukrowni lubiany, uznawany i akceptowany takim, jakim był. Był "dzieckiem Cukrowni". Nikt mu nie dokuczał, nikt się z niego nie śmiał.

Przez wiele lat słuchał, jak śpiewa wiatr, jak śpiewa woda, pytał, co mówią ptaki. Jeśli był nagle głodny, to miał na Osadzie "panie", które zawsze zaspokoiły jego apetyt. Lubił sprzątać, grabić liście, zbierać patyki i układać je w "Grzesiowe kupki". Czasem sprzątał wokół sklepu. Po pracy, zarumieniony, spocony, siadał na parapecie sklepowego okna i machając jak dziecko nogami, zjadał z apetytem, z wielką radością bułkę z kiełbasą fundowaną mu przez panie sklepowe - i był szczęśliwy.

Przez wiele lat miał jeszcze inną misję - noszenie ze szkoły tornistrów swoich ulubieńców, Pawełka i Małgosi. Skąd wiedział, że niebawem kończą lekcję? Nie wiadomo, ale przed końcem lekcji czekał przed szkołą i wypatrywał swoich podopiecznych. Jeśli się któreś pojawiło, zabierał tornister czy plecak i niósł z namaszczeniem do domu. Robił to przez wiele, wiele lat, w deszczu, w śniegu czy w słońcu.

Grzesiu znał imiona wszystkich psów w Cukrowni i pamiętał je nawet, gdy już zdechły. Panią z kiosku, którego już nie było od wielu wielu lat i jej Punię pamiętał do końca, tak jak i inne psy i ich właścicieli. Znał przynajmniej z imienia niemal wszystkich mieszkańców Cukrowni.

Pamiętam czasy, gdy latem kąpaliśmy się wszyscy na stawach. Grzesiu też uwielbiał kąpiel pod czujnym okiem brata i nas wszystkich. Problem zaczynał się wtedy, gdy Grzesiu wychodził z wody - musiał się wtedy koniecznie wytrzeć tym, co znalazł przed sobą, a co do tego się nadawało. Czasem był to czyjś ręcznik, czasem koszula, czasem koc. Ktoś powie - no i co? Otóż na tej płyciźnie w której się taplał, nie było piasku, tylko szlam, błoto i często wychodził wcale się nie opłukując w czystej wodzie. Wiadomo jednak było, jaki był i nikt nie miał do niego pretensji o czarny ręcznik czy koszulę.

Grób państwa Jabłonowskich jest opodal grobu moich rodziców. Przed Wszystkimi Świętymi bracia stawiali się na cmentarzu i robili na grobie porządki, stawiali znicze, kwiaty.
Spoczął w tym grobie i Grzesiu, obok rodziców i babci. Paweł znalazł inne miejsce wiecznego spoczynku, poza Wieluniem, bliżej swoich dzieci i żony. Swoją dobrowolną misję opieki nad bratem spełniał przez ponad ćwierć wieku, aż do śmierci w grudniu 2021 roku.

Każdy ma swoje wpomnienia. Ja mam takie.

Wraz z ich odejściem skończyła się cząstka tej dawnej Cukrowni. Cukrowni, której już nie ma. Giną budowle, giną drzewa, umierają ludzie, umiera pamięć. Nic już nie jest tak, jak dawniej. Ci, którzy przyprowadzają się tu teraz, nie znają historii miejsca i historii ludzi z czasów, gdy była to "kraina szczęśliwa".

Spoczywaj w pokoju, Grzesiu,
będziemy o tobie pamiętali, póki i my nie odejdziemy.


2016; hobby_TOT all right reserved     do strony głównej       do góry - top
Ta witryna nie używa plików cookies w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Nie wykluczmy jednak możliwośći korzystania z takich plików przez serwery i dodatki internetowe z których możemy korzystać. Każdy może zaakceptować pliki cookies korzystająć z domyślnych ustawień swojej przeglądarki, istnieje również możliwość ich zablokowania.