Gderanie upierdliwego dziada
Wieluńscy paparazzi.
Wszyscy słyszeli o paparazzi.
Paparazzi to popularna nazwa fotoreporterów działających zwykle na własną rękę specjalizujących się w wykonywaniu zdjęć znanych osób. (Wikipedia)
Pojawił się jednak nowy typ, ja ich nazywam paparazzi korporacyjni.
Są również w Wieluniu.
Wieluńscy paparazzi korporacyjni mają specyficzne zainteresowania. Widział ich każdy wieluński kierowca. Mają czapeczki z otokiem w szachownicę, jak angielscy policjanci. Chodzą sobie po wieluńskich ulicach. Wzrok mają najczęściej nieobecny, nie rozglądają się na boki, nie uśmiechają do przechodniów. To profesjonaliści. Niby nieobecni duchem, ale widzą każdy zaparkowany na ulicy samochód. Nie ważne, czy to niemłody już Maluch, czy wypasione BMW - na każde rzucą okiem w jednym tylko kierunku - za przednią szybę.
Jeśli nie widzą tam takiego małego papierka, informującego, że nie życzymy sobie żadnych zdjęć - to dyskretnie robią kilka kroków w jedną stronę, potem w drugą, jednak auta z oka nie spuszczają. Jak się upewnią, że nie ma w pobliżu kierowcy, to odzywa się w nich duch pracownika korporacji.
Ze służbowej torby wyłania się aparat fotograficzny. Jak oni kochają fotografować samochody! Zdjęcie z boku, z tyłu, on face, jeszcze tablica rejestrayjna - czy jest czysta? Dla pewności zapuszczają oko obiektywu do kabiny przez przednią szybę. Wreszcie koniec. Jeszcze tylko trzeba się upewnić, czy kierowca nie nadchodzi, bo cała robota na nic.
W zakopanym łapią tak na zdjęcia z niedźwiedziem. Najpierw zdjęcie - potem płać, chcesz czy nie.
Po wykonaniu zdjęć pan lub pani paparazzi też wystawia rachunek za niechcianą usługę i wstawia go za wycieraczkę. Tacy mili! Drogo sobie liczą jak za kiepskie zdjęcie i za postój na publicznej ulicy królewskiego miasta Wielunia.
Po dobrze wykonanej pracy podchodzą do parkomatów (że też architekt miejski zgodził się na ich postawienie w tym pięknym mieście) i coś tam majstrują, chyba składają meldunek. Wygląda to trochę tak jak w filmie Miś i słynne Łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu.
Ci paparazzi nie są lubiani. Ni to policjant, ni strażnik miejski, ni dawny ormowiec, a władzę ma i groźnym okiem gapi się na nasze samochody i przez szybę zagląda.
Niestety, lubią ich "nasi" radni, lubi ich "nasz" pan burmistrz. Chociaż burmistrzowi trzeba przyznać, że troszkę ograniczył obszar ich szkodliwych działań i zmienił parkomaty odziedziczone po poprzedniku na mniej szpiegowskie. Niech pan pójdzie dalej i wyprowadzi z Wielunia tą poznańską firmę, panie Burmistrzu! Śmiało! My jesteśmy za, poprzemy pana!
Ale kto się liczy ze zdaniem głupiego ludu? Nasi radni uważają chyba tak, jak Maryla Rodowicz w jednej z piosenek "to się nazywa kasa, a kiedy w kasie forsa, to sukces pierwsza klasa." To o seksie w dalszym ciągu piosenki pominę.
Kasa, kasa, kasa. To "ulicowe" to takie wymuszenie w stylu "Ojca chrzestnego". Ja to nazywam działaniami mafijnymi miasta, państwa. Panie i Panowie radni! Przecież to wymuszanie nie jest obowiązkowe.
Inne miasta tego nie mają i też dopinają budżet!
Pomyślcie jak się czujecie, kiedy chcecie tylko wyskoczyć z samochodu po gazetę, ale najpierw musicie człapać do skarbonki i wrzucić srebrnika dla urzędnika.
Ale jak znam życie w tym demokratycznym dobrobycie, wszystko pozostanie po staremu. Wiadomo - kasa!
Mój Boże, a miało być lepiej!
Lepiej już było - odpowiedział mi kiedyś na FB mądry człowiek.
P.S. Zaznaczam, że nie piszę personalnie o osobach dobrze wykonujących swoje obowiązki na terenie Wielunia dla Firmy "Projekt Parking" Sp. z o.o. z Poznania.
To tylko wyłapany humor sytuacyjny.
Adam Ustyniak.
|
Ta witryna nie używa plików cookies w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Nie wykluczmy jednak możliwośći korzystania z takich plików przez serwery i dodatki internetowe
z których możemy korzystać. Każdy może zaakceptować pliki cookies korzystająć z domyślnych ustawień swojej przeglądarki, istnieje również możliwość ich zablokowania. |
|