BITWA POD KOCKIEM
Nadszedł czas bitwy pod Kockiem.
Helenów, Adamów, Gułów i Wola Gułowska to miejsca walk 82 p.p. w tej bitwie.
... pułk 82 i 84 wkraczają do walki. Początkowo rozwinięty marsz 82 p.p. odbywa się w ciszy...
...tymczasem 82 p.p. zajmuje wieś Helenów i spycha Niemców na wschód. Cofają się bez przerwy, ale wolno, ostrzeliwując się uparcie...
...Pada nareszcie cmentarz i klasztor Woli Gułowskiej, są pierwsi jeńcy niemieccy...
Po latach pamięć żołnierzy września uczczono w kruchcie kościoła w Woli Gułowskiej wieloma tablicami pamiątkowymi. Jedna z nich poświęcona jest samemu generałowi Kleebergowi i prezentuje jego popiersie. Niżej tablica z napisem:
"Żołnierzom S.G.O. Polesie
Generała Franciszka Kleeberga,
którzy w latach 1939 - 45 wierni przysiędze
życie złożyli w ofierze ojczyźnie.
W hołdzie - towarzysze broni A.D. 1981".
Żyjący koledzy przybywają tu w każdą rocznicę ostatniej biwtwy września 1939 r.. Obydwie tablice kompozycyjnie zespolone są malowidłem złożonym z broni (tzw. panoplia), splecionej z pnączami roślinnymi.
Kościół w Woli Gułowskiej -
Sanktuarium Matki Bożej "Patronki Żołnierzy Września"

... Nagle ustał ruch przed 82 i 84 p.p.. Artyleria Niemiecka zamilkła. Uderzenie na obu skrzydłach dywizji odniosło pełny sukces. Dywizja stoczyła swą ostatnią bitwę. (...) W słoneczny wieczór 4 października szedł ostatni pościg za pobitym Niemcem...



Niestety, brakło amunicji do dalszej walki. Bitwa pod Kockiem naprawdę się skończyła. Piątego października o godz. 19:30 gen. Kleeberg wydał rozkaz złożenia broni.
 Wśród tych wspaniałych żołnierzy był mój ojciec. W jego opowieściach o tamtych dniach nie było patosu, słów o bohaterstwie, wielkim czynie zbrojnym.
Wykonywał tak jak wielu żołnierski obowiązek - bronił Ojczyzny, walczył, bo taka była potrzeba - nic więcej, a tak wiele.
    SGO "Polesie" złożyła broń.


Pomnik żołnierzy SGO "Polesie na cmentarzu w Kocku.
Przed pomnikiem, pokryta kwiatami mogiła gen. F. Kleeberga


  Staram się przypomnieć, jak te chwile opisywał ojciec. O ile pamiętam, to w noc z 5 na 6 października wreszcie przespał twardym snem kilka godzin z butami pod głową. Potem niszczyli i zakopywali broń. Do kabury po pistolecie schował kawał zdobytej gdzieś słoniny. Potem formowanie kolumn i marsz przed stojącymi butnie Niemcami, przed którymi składali resztki broni.
  Nieufność jakiegoś Niemca wywołała wypchana kabura. Doskoczył krzycząc i z pasją zaczął rewidować. Ojciec myślał, że to już koniec. Gdy Niemiec zamiast spodziewanej broni znalazł słoninę, zaczął się śmiać, poklepał ojca po ramieniu i ze słowami "gut, gut" wepchnął go do szeregu. Ta słonina bardzo się w drodze przydała.
   Żołnierze bitwy pod Kockiem zostali przewiezieni do obozu do Radomia. Później ojciec trafił do obozu w Częstochowie (na Zawodziu?). Następnie transportowani byli pociągami do obozów jenieckich w Niemczech.
   W czasie transportu udało się im wyważyć deski w wagonie. Skakali nocą z jadącego pociągu na ślepo, nie wiedząc czy się nie zabiją o jakiś słup czy kamień. Ryzykowali mimo tego, że mogli być zastrzeleni przez strażników. O takiej ucieczce marzyło wielu z transportu, byle uciec jeszcze na terenie Polski.
Chwile takie opisuje we wspomnianej już książce "Jesień kleeberczyków" Jan Nowakowski, wieziony takim transportem kleeberczyk.

  ... Chwilami pociąg jechał tak wolno, że skok byłby możliwy. By się o tym przekonać, uniosłem się z wysiłkiem do okienka i ... wydałem okrzyk radości! Z sąsiedniego wagonu wyskakiwali jeńcy. Padali na stromy nasyp. Niektórzy koziołkując docierali aż do stóp nasypu i tam kładli się płasko wśród wysokich traw i krzaków. Inni zrywali się i biegnąc susami wśród zarośli zdążali w stronę lasu odległego od nasypu nie więcej niż kilkadziesiąt metrów. (...) Wówczas padły strzały karabinowe. Na szczęście pojedyncze. Nikt nie był w stanie powiedzieć, ilu uciekło. Pociąg zaczął przyśpieszać, (...) skaczą następni.. Dobrze skaczą. Znów padają strzały. ...

  Ojciec wyskoczył szczęśliwie. Upadł i oprócz lekkich stłuczeń nic mu się nie stało. Gorzej skoczył jego przyjaciel, który upadł kolanem na kamienny słupek, jakie stoją przy torach. Kolano było strzaskane, z trudem chodził. W pobliżu zabudowań rozstali się i więcej się nie spotkali.
  Jak się potem okazało, wyskoczyli niedaleko Częstochowy. Poszedł do znajomej odwiedzającej go w częstochowskim obozie, której ojciec był kolejarzem i, jak się okazało, sympatykiem "niemieckiego ładu". Jednak ze względu na córkę nie zameldował władzom niemieckim o uciekinierze, tylko wyrobił mu "papiery" - przepustkę oraz bilet i wyprawił do Wielunia.

Opracował: Adam Ustyniak
do góry