Wstęp "Zeszyt Zygmunta" to krótkie, odręczne zapiski z różnych okresów, a dotyczące życia rodzinnego i faktów dotyczących Wapiennika, prowadzony przez ostatniego z żyjących synów Wojciecha - Zygmunta. Oto kilka historii i uwag z tego zeszytu.
Spiżarnia Heleny
Wczesną wiosną 1945 roku w pobliskich Urbanicach stacjonował niewielki oddział rosyjskich żołnierzy. Pewnie wojskowa kuchnia polowa nie docierała na czas, bo byli głodni. Przychodzili czasem prosząc o jedzenie. Pewnego dnia przyszło dwóch sierżantów (starszyna) i grzecznie poprosili o posiłek. Zachowywali się bardzo przyzwoicie i godnie. Opowiadali o swym przeklętym losie, o rodzinie pozostawionej gdzieś w głębi Rosji. Pani Helena podała im miskę ze smalcem i chleb. Nabierali ten smalec na chleb i spokojnie jedli. Nagle, ku ich zdziwieniu pojawił się na podwórku młody żołnierz z ich oddziału z nadzieją, że też coś zje. Niestety, jeden z jedzących wyskoczył do niego z pistoletem w ręce i przepędził krzycząc, żeby się tu więcej nie pokazywał, "bo ubiju". Zapasy żywności pani Helena trzymała w przybudówce z tyłu domu, w schowanku. Niektóre artykuły żywnościowe znikały z tego schowanka w zagadkowy sposób. Okazało się, że podkradali je rosyjscy żołnierze. Potrafili nawet za dnia zatrzymać się samochodem przy drodze, by jeden mógł "wyskoczyć" do komórki i zabrać bochen chleba. Ot, taki to ten ich "ruski mir".

Werwolf - Wilkołak
W tym samym czasie na terenie kamieniołomu, w wykutym w skale na 10 metrów tunelu przebywała mała, trzy osobowa grupa niemieckiej organizacji Werwolf. Zadaniem tej organizacji była działalność dywersyjna i dezinformacyjna na terenach utraconych przez III Rzeszę po 1943 roku. Przebywali tu tylko kilka dni. Prosili o jedzenie. Ich pobyt był utrzymywany w tajemnicy przed Rosjanami, gdyż obawiano się strzelaniny i represji ze strony Rosjan. Niemcy nie mieli żadnych informacji, gdzie przebiega front, wiedzieli jednak o jednostce rosyjskiej stacjonującej w pobliskich Urbanicach. Którejś nocy opuścili Wapiennik, pozostawiając w tunelu resztki farby, prawdopodobnie drukarskiej. Daleko jednak nie zaszli. Franciszek Bąk poinformował mieszkańców Wapiennika, że na pobliskiej "Górce Opojowskiej" złapano i zlikwidowano trzech Niemców. Była to akcja AK.

O Niemcach w Wapienniku pisała też w pamiętniku Janina Gradowska - "Czwartek, 15 marca 1945 roku. Od samego rana trochę strachu. Podobno Niemcy byli w Wapienniku. Poszła obława, milicja i nasze wojsko z Cukrowni. Wrócili z niczym. Bardzo blisko działa słychać. Boże co się robi!"

Samolot Luftwaffe
Latem 1944 roku na Stawskim Trakcie ("Stawski Trakt", "Trakt" - to już dziś nie używana potoczna nazwa dzisiejszej ulicy Przemysłowej) wylądował samolot Luftwaffe. Wylądował od strony południowej i zatrzymał się na dzisiejszym skrzyżowaniu ulic Przemysłowej i Powstańców Wielkopolskich. Nie da się dziś ustalić, jaki to był samolot. We wspomnieniach mieszkańców Wapiennika był to "duży samolot, miał dwa silniki i był pomalowany na kolor ciemno-szary". Samolot musiał ulec jakiejś drobnej usterce, gdyż Niemcy coś przy nim majstrowali. Samolot był na tyle duży, że posługiwali się przy tym drabiną. Do miejsca zdarzenia zaczęli się schodzić okoliczni mieszkańcy, jednak nie można się było do niego zbliżać, gdyż dostępu pilnował stojący na skrzydle uzbrojony żołnierz grożąc, że będzie strzelał. Bliżej podejść mogły tylko dzieci. Na miejsce lądowania nie przybyły żadne służby, policja czy żandarmeria. Nie udzielono też żadnej pomocy technicznej. Po około dwóch godzinach samolot odleciał.

Dziadek Błażej.
Błażej Łaczmański (1866-1953) to ojciec Heleny Janusiak, żony Wojciecha. Pracował dorywczo w okolicznych dworach i u zamożniejszych gospodarzy zajmując się końmi i transportem konnym. Z czasem dorobił się ciężkiego wozu konnego do przewozu towarów, tzw. rolwagi i dwóch koni pociągowych. Przewoził surowy spirytus z czarnożylskiej gorzelni do najbliższej wówczas stacji kolejowej w Sieradzu. Spirytus surowy, inaczej spirytus gorzelniczy, surówka lub okowita to alkohol etylowy o stężeniu ok. 90%, otrzymywany w gorzelniach przez prostą destylację z zacieru. Może zawierać różne zanieczyszczenia i stanowi półprodukt do otrzymywania spirytusu rektyfikowanego. Było to intratnym interesem do 1926 roku, kiedy to wybudowano połączenie kolejowe do Wielunia. Odtąd spirytus przewożono z Czarnożył na stacje kolejową Wieluń-Dąbrowa i transportu na tym krótkim odcinku podejmowali się tego nawet drobni furmani. Zrezygnował wtedy z tej działalności. Ponieważ już w 1920 roku nabył od Wacława Białeckiego, ówczesnego właściciela majątku Staw ponad 6 ha ziemi, zajął się rolnictwem. Około 1925 dokupił 18 ha ziemi z obowiązkowej parcelacji dużych majątków ziemskich w latach 1922-19225.(Ustawa z dnia 28 grudnia 1925 r. o wykonaniu reformy rolnej. Dz.U. 1926 nr 1 poz. 1) Reforma ta umożliwiała chłopom nabywanie ziemi dzięki kredytom od państwa, a właścicielom parcelowanych majątków gwarantowała zapłatę po cenach rynkowych. Nabytą tą drogą ziemię podzielił między trzech synów. Ziemia ta do dziś jest własnością rodziny.

Technika
Do początków lat sześćdziesiątych transport kamienia z kopani do pieca odbywał się siłą mięśni pracowników. Był to tzw. kołowrotek (zwany też windą) poruszany ręcznie dwoma korbami. Przyczepiona lina ciągnęła wózek szynowy z urobkiem. Były próby zainstalowania kieratu konnego, nie zdało to jednak egzaminu. Zbawieniem okazał się zakup silnika spalinowego typu diesel. Był to silnik o mocy 8 KM, czeskiej marki SLAVIA. Dzięki niemu transport urobku z kopalni do pieca bardzo się uprościł. Dodać należy, że energię elektryczną doprowadzono tu dopiero w 1972 roku.

Instalacja elektryczna 12V
Pomimo, że energię elektryczną 220 V podłączono dopiero w 1972 roku, na zdjęciu z 1960 roku i innych z tego okresu, można zauważyć przewody elektryczne ciągnące się do pomieszczeń produkcyjnych. 28 czerwca 1950 roku Sejm PRL uchwalił ustawę o "Powszechnej elektryfikacji wsi i osiedli". Ponieważ Wapiennik stał samotnie z dala od skupisk ludzkich, to i termin podłączenia go do sieci elektrycznej był bardzo mglisty. Wojciech Janusiak, jako człowiek czynu, postanowił założyć własne oświetlenie elektryczne. Była to instalacja 12 V typu samochodowego - prądnica, regulator napięcia, akumulator. Na wysokim słupie osadzono prądnicę, podobno od czołgu, i bezpośrednio na jej osi zamocowano śmigło o średnicy ok. 2 metrów osiągające wystarczające obroty, by ładować akumulatory, a przewodami doprowadzono prąd do pomieszczeń. Żarówki 12 V dawały więcej światła niż świece czy lampy naftowe no i były bezpieczniejsze. Instalacja działa wiele lat, niestety silna wichura niespodziewanie zakończyła jej funkcjonowanie. Dziś można by powiedzieć, że Wojciech Janusiak wyprzedził epokę w dziedzinie ekologicznych źródeł energii.

Kamień wapienny.
Trudne do wyjaśnienia jest to, że kamień pochodzący z kamieniołomu w Niedzielsku ma gorsze właściwości jako surowiec do wyrobu wapna palonego, niż ten ze Stawu mimo, że dzieli je tylko odległość ok. 1 kilometra. Przyczyną tego musi jakiś inny dodatkowy lub brakujący składnik mineralny. Wapno po zlasowaniu powinno leżakować przynajmniej pół roku, a najlepiej rok. Po leżakowaniu wapno z kamienia ze Stawu było białe i miało konsystencje masła. Wapno z kamienia z Niedzielska miało twardość żółtego sera i ciemniejszy odcień.
Natomiast uzyskiwanie kamienia z kamieniołomu w Niedzielsku było łatwiejsze ze względu na mniejszy nakład ziemny i grubszy pokład. Kamieniołom w Stawie to nakład około 2 metrów i możliwość uzysku do 8 metrów - głębiej jest woda.




Błażej Łaczmański (pierwszy z lewej) z rodziną, ok. 1952 rok.

© 2023 hobby_TOT
   all right reserved  
Historia ta powstała dzięki pomysłowi i inicjatywie Pawła Janusiaka,
oraz materiałom archiwalnym i wspomnieniom Zygmunta Janusiaka.
Opracowanie: Adam Ustyniak
top